piątek, 21 stycznia 2011

Zamazana fotografia rodzinna

Wymagany przez Brukselę spis ludności staje się w większości państw Bałkanów Zachodnich politycznym wyzwaniem. Operacja ta uwidacznia po raz kolejny, dwadzieścia lat po rozpoczęciu wojen w byłej Jugosławii, etniczne i społeczne napięcia.

Spis ludności, który ma być przeprowadzony w tym roku w krajach bałkańskich, pociągnie za sobą poważne konsekwencje polityczne. Ujawnienie aktualnych danych demograficznych, gospodarczych i społecznych odbije się z pewnością na stosunkach między tymi krajami, może doprowadzić do otwarcia starych ran i przypomnienia o niedotrzymanych obietnicach.

Otrzymamy niewątpliwie wiarygodny statystyczny obraz świata, w którym żyjemy. Czy będzie on dowodem na etniczne czystki? Zapewne będzie. Na zmiany wyznaniowe w regionie? Oczywiście. Czy pomoże dostosować listy wyborcze do demograficznej rzeczywistości? Prawdopodobnie tak.

Planowany w Serbii na kwiecień spis został przełożony na październik. W związku z brakiem pieniędzy w państwowej kasie Unia Europejska musiała wesprzeć Belgrad finansowo. Ale Serbia zwleka z odpowiedzią na pytania Brukseli domagającej się od kandydatów do członkostwa dokładnych danych na temat sytuacji w kraju [wszystkie kraje należące do UE też muszą przeprowadzić w 2011 r. spis ludności]. Grozi jej to, że otrzyma z opóźnieniem przyznawane państwom kandydującym środki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz