wtorek, 26 lipca 2011

Niemcy i nacjonaliści kontra Ślązacy?

- Część liderów TSKN ściga się z polskimi nacjonalistami w udowadnianiu Ślązakom, że nie mają prawa do swojej narodowości i swojego języka - uważa Piotr Długosz, lider Ruchu Autonomii Śląska na Opolszczyźnie. - Po prostu wyrażamy swoje obawy - odpiera lider Mniejszości Niemieckiej Norbert Rasch


"Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Niemców na Śląsku Opolskim w ostatnich miesiącach hucznie obchodziło 20-lecie swojego istnienia. Przypominano wtedy także o trudnych początkach, w tym o problemach z prawnym uznaniem organizacji mniejszości niemieckiej już w demokratycznej Polsce. Wydawać by się mogło, że takie doświadczenia powinny uwrażliwiać na podobne problemy, z jakimi ostatnie lata borykają się zwolennicy prawnego uznania istnienia narodowości śląskiej oraz śląskiego języka regionalnego. Tymczasem część liderów TSKN ściga się z polskimi nacjonalistami w udowadnianiu Ślązakom, że nie mają prawa do swojej narodowości i swojego języka" - pisze w liście otwartym Piotr Długosz.

I podkreśla, że kiedy kilka tygodni temu do laski marszałkowskiej trafił projekt ustawy o śląskim języku regionalnym, szef sejmowej komisji mniejszości narodowych i etnicznych skierował go do prac w podkomisji, co oznacza, że szanse, by dopisać w tej kadencji śląski do listy języków regionalnych są żadne.

sobota, 23 lipca 2011

Jest nas tylko 37 milionów

Polska straciła milion obywateli. To ci, którzy wyjechali po wstąpieniu do Unii za pracą i nie mają zamiaru wracać. Na emigracji radzą sobie lepiej niż w kraju. Nawet kryzys na Zachodzie nie spowodował masowych powrotów. Z danych GUS wynika, że wróciło 340 tys. osób.


Ponad milion Polaków, którzy wyjechali po 2004 roku, nie wróci już do kraju. Wielu z nich nawet w kryzysie świetnie radzi sobie za granicą – zakłada firmy, dokształca się, pnie do góry. Z drugiej strony nie widzą w Polsce zmian, które miałyby ich przyciągać do kraju. Demografowie wskazują: GUS powinien to uwzględnić i zrewidować informacje dotyczące liczby osób mieszkających w Polsce. Jest nas nie 38,2 mln, ale niespełna 37 mln.

– W Wielkiej Brytanii jestem od siedmiu lat – mówi „DGP” Sylwia Jońska. Najpierw wykonywała proste prace, sprzątała, była kelnerką, choć w kraju skończyła studia z rachunkowości. Zapisała się jednak do college’u, aby lepiej opanować angielski. – Po półtora roku dostałam pracę księgowej. Teraz pracuję w kolejnej firmie na lepszych warunkach – podkreśla.

W międzyczasie urodziła dziecko i do kraju już nie wróci. Widzi dla siebie lepszą przyszłość na Wyspach niż w Polsce. Planuje zakup własnego domu.

Projekt Ślązak

czwartek, 21 lipca 2011

Odgrodzą się murem. Mają dość imigrantów

Władze stanu Arizona będą zbierać fundusze na budowę muru na granicy USA z Meksykiem. W internecie właśnie ruszyła strona buildtheborderfence.com, na której można wpłacać pieniądze na ten cel.


Pomysł ustawodawców z Arizony wymierzony jest w opieszałość władz federalnych, które ich zdaniem wciąż nie rozwiązały problemu nielegalnej imigracji z Meksyku.

Do tej pory na granicy Stanów Zjednoczonych z Meksykiem, której łączna długości wynosi 3,2 tys. km, powstało 965 km barier utrudniających jej przekroczenie. Ustawodawcy z Arizony podkreślają, że w ich stanie w dalszym ciągu niezabezpieczonych jest ponad 130 km granicy.

Budowa muru granicznego nie jest tania. Z danych kongresowego Biura Rozliczeń Rządu (GAO) z 2009 r. wynika, że powstanie odcinka o długości ok. 1,6 km to wydatek rzędu 1-3 mln dol. Władze Arizony zamierzają obniżyć koszty, zatrudniając lokalnych podwykonawców, a nawet więźniów.

Emigranci, dajcie nam spokój!

Każdego lata tysiące Bułgarów, którzy wyjechali za granicę, powracają do kraju z nadzieją, że zobaczą tam starych przyjaciół. Ale dla tych ostatnich takie przymusowe spotkania po latach są drogą przez mękę, stwierdza ze zgryźliwym humorem pisarz Georgi Nikołow.


Nadchodzi lato, a wraz z nim nadciągają ludzie, których młodość przypadła na lata 80. minionego stulecia i którzy opuścili nasz kraj w początkach okresu transformacji. Prędzej czy później, także i do was zadzwoni któryś z nich. Najczęściej w takich sytuacjach w telefonie rozlega się drżący kobiecy głos: „Mała Ania przyjechała z Iowy i koniecznie chce się spotkać. Co, nie pamiętasz jej? Ależ to ta Ania, która w ostatniej klasie podstawówki rozmazała swoją kanapkę na moim szkolnym fartuszku…”.

No i wówczas, choćbyście nawet przegapili ten dramat sprzed czterdziestu lat, próbujecie przywołać twarz małej Anii z głębin pamięci, która waha się między kilkoma dziewczynkami z warkoczykami, aby wreszcie zupełnie pogubić się wśród tej gromady pryszczatych podlotków w niebieskich chińskich bluzach. Ale mała Ania tak łatwo tej sprawy nie odpuści; wydzwania uporczywie do całego łańcuszka utraconych szkolnych kolegów, znajomych z dzielnicy, ze studiów i jakichś ponurych typów spotkanych na zakrapianej imprezie przed ćwierćwieczem. Wy wymazaliście ich wszystkich z pamięci. Ale mała Ania – nie. Ona myślała o tych wszystkich niemożliwych facetach i laskach w długie zimowe wieczory w Chicago; a potem cierpliwie odświeżała wspomnienia z nimi związane w Iowa, gdzie w końcu znalazła sobie robotę przy kukurydzy.

Znikną tablice z polskimi nazwami ulic na Litwie

Na Wileńszczyźnie dozwolone są wyłącznie napisy w języku państwowym. Nazwy ulic w języku polskim muszą zniknąć w ciągu miesiąca - orzekł Naczelny Sąd Administracyjny Litwy (LVAT)


Zgodnie z wyrokiem dwujęzyczne napisy powinny zniknąć z ośmiu miejscowości, m.in. z Mejszagoły - wsi, którą w marcu odwiedził prezydent Komorowski. Naczelny Sąd Administracyjny wyjaśnia, że nazwy ulic muszą być zgodne z ustawą o języku państwowym oraz dekretem regulującym przyznawanie nazw ulicom, budynkom i inny publicznym obiektom. - Nazwa ulicy musi być podana w języku państwowym (litewskim) - orzekł sąd. Zwrócił też uwagę, że krajowe ustawodawstwo jest w tej kwestii jednoznaczne. Żadna społeczność etniczna nie może traktować nazw ulic jako swoich znaków informacyjnych.

Poniedziałkowy wyrok odrzuca skargę Samorządu Rejonu Wileńskiego na decyzję Wileńskiego Okręgowego Sądu Administracyjnego z listopada zeszłego roku. Decyzja LVAT jest nieodwołalna i nie podlega apelacji.

Amnestia dla imigrantów

„Prawo pobytu dla 28 000 nielegalnych imigrantów”, obwieszcza De Standaard. Dokładnie dwa lata po wprowadzeniu w Belgii nowych przepisów w sprawie przyjmowania obcokrajowców nielegalni poprzednio imigranci skorzystali z nowych kryteriów, „bez których ich status najprawdopodobniej nie zostałby uregulowany”, zauważa brukselski dziennik. Imigranci, którzy pracowali przez co najmniej dwa i pół roku lub mieszkali w Belgii przez co najmniej pięć lat, mogą teraz starać się o prawo pobytu.

Chcą w Holandii Polaków czy nie?

Nie chcemy u nas Polaków - tak mówił w środę w Parlamencie Europejskim holenderski eurodeputowany. Posypały się na niego gromy, padły oskarżenia o ksenofobię i nacjonalizm. Reporter TVN24 sprawdził, jak jest naprawdę z postrzeganiem Polaków w Holandii.

Tomasz Piwczyk od prawie dwóch lat pracuje w Holandii przy uprawie kwiatów. Wyjechał tam w poszukiwaniu lepiej płatnego zajęcia. W jego opinii, nie jest tak, iż Polacy nie są w Holandii mile widziani. - Starsi Holendrzy doceniają walory Polaków, ponieważ dobrze pracują, są wydajni - mówi pan Tomasz. 

wtorek, 5 lipca 2011

Strategia oświaty dla mniejszości ukraińskiej w Polsce przyjęta

Podczas spotkania w MSWiA został przyjęty dokument Strategia rozwoju oświaty mniejszości ukraińskiej w Polsce. Strategia została wspólnie wypracowana przez administrację rządową i organizacje mniejszości ukraińskiej w Polsce. Dokument trafi do podpisu ministrów: spraw wewnętrznych i administracji oraz ministra edukacji narodowej.

Strategia rozwoju oświaty mniejszości ukraińskiej w Polsce proponuje: powołanie doradców metodycznych dla nauczycieli języka ukraińskiego w siedmiu województwach (pomorskim, podlaskim, podkarpackim, dolnośląskim, lubuskim, małopolskim i mazowieckim); określenie zasad współpracy kuratoriów oświaty i organizacji mniejszości ukraińskiej; przejęcie przez marszałków województw niektórych szkół mniejszości ukraińskiej prowadzonych obecnie przez gminy i powiaty; a także zwiększenie liczby uczniów należących do mniejszości ukraińskiej w polsko-ukraińskiej wymianie młodzieży.

Celem Strategii rozwoju oświaty mniejszości ukraińskiej w Polsce było dokonanie analizy sytuacji oświaty mniejszości ukraińskiej w Polsce oraz wypracowanie rozwiązań umożliwiających właściwą realizację działań służących podtrzymywaniu tożsamości narodowej uczniów należących do mniejszości ukraińskiej. Prezentuje również działania w takich dziadzinach jak: baza dydaktyczna, przygotowanie kadry nauczycielskiej, pomoc metodyczna, od których w znacznej mierze zależy utrzymywanie wysokiej jakości kształcenia.

Granie Śląskiem

Kilka dni temu na konferencji w sejmiku śląskim w Katowicach Jarosław Kaczyński obwieścił: „jest niewątpliwą prawdą, iż nie ma sprzeczności między polskością a śląskością; że śląskość jest jedną z bardzo ważnych i znaczących form polskości”. A przecież jeszcze kilka miesięcy temu w „Raporcie o stanie RP” ostrzegał, że „śląskość jest po prostu pewnym sposobem odcięcia się od polskości i przypuszczalnie przyjęciem po prostu zakamuflowanej opcji niemieckiej”. Oskarżał także Platformę Obywatelską o nadmierne wspieranie regionalizmów oraz zarzucał premierowi Donaldowi Tuskowi przesadne afiszowanie się ze swoją kaszubskością.

Na pierwszy rzut oka jest to więc wyraźna zmiana retoryki, którą można wyjaśnić nadchodzącymi wyborami parlamentarnymi. Mielibyśmy zatem do czynienia z kolejnym przejawem cynizmu prezesa PiS-u, który mówi to, co chcą w danym miejscu i czasie usłyszeć wyborcy. Prezesa, który zapomina – licząc na słabą pamięć elektoratu – co głosił jeszcze wczoraj, by przypomnieć chociażby jego „żartobliwą” wypowiedź o Józefie Oleksym jako „polityku lewicowym średnio-starszego pokolenia”.

niedziela, 3 lipca 2011

Grecki kryzys dotyka Polaków. Wracają do domu

- Nie ma pracy i ludzie wyjeżdżają do Polski. Masowo - mówi Sylwia Zarzecka, która od 20 lat mieszka w Atenach. Razem z mężem - Grekiem - prowadzi dwa sklepy z polską żywnością: gołąbki w słoikach, polski ser, słodycze, alkohol. - Tak ciężko nie było jeszcze nigdy. Codziennie przychodzą do nas nasi przyjaciele, żeby się pożegnać. Współczuję im, bo powrót do Polski po tylu latach za granicą nie będzie łatwy.


Ateńska polonia bardzo dotkliwie odczuwa skutki greckiego kryzysu. Problem numer jeden to praca, a raczej jej brak. - Kiedyś pracowało się codziennie, siedem dni w tygodniu, jeśli ktoś chciał i miał siły. Można było dobrze zarobić. Teraz mam jedną, góra dwie dniówki w tygodniu - żali się Kajetan z Wrocławia. W Grecji jest od siedmiu lat, pracuje jako tynkarz. - Nie wiem, co zrobić: kupić jedzenie czy zapłacić rachunek za prąd. Jeśli po wakacjach nic się nie zmieni, trzeba będzie wracać - dodaje.

sobota, 2 lipca 2011

Kaczyńskiego na Śląsku wita "zakamuflowana opcja niemiecka"

Koszulki z rysunkami przedstawiającymi m.in. "zakamuflowane" warzywa przygotowali dla prezesa PiS działacze Ruchu Autonomii Śląska (RAŚ). Jarosław Kaczyński przyjechał do Katowic pierwszy raz od zamieszania związanego z jego słowami o "opcji niemieckiej". - Nie ma sprzeczności między polskością a śląskością - łagodził swoje niedawne wypowiedzi lider Prawa i Sprawiedliwości.


W "Raporcie o stanie RP" przedstawionym przez PiS pod koniec marca napisano, że śląskość jest "po prostu pewnym sposobem odcięcia się od polskości i przypuszczalnie przyjęciem po prostu zakamuflowanej opcji niemieckiej"; w późniejszej wypowiedzi prezes partii mówił: "twierdzenie, że istnieje naród śląski, my rzeczywiście traktujemy za zakamuflowaną opcję niemiecką".

Potem PiS wprowadziło poprawkę do tego fragmentu Raportu. Zmienione zdanie brzmiało: "Można dodać, że śląskość, która odrzuca polską przynależność narodową jest po prostu pewnym sposobem odcięcia się od polskości i przypuszczalnie przyjęciem po prostu zakamuflowanej opcji niemieckiej".