niedziela, 6 marca 2011

Egipcjanin w Polsce: "Byłem niewolnikiem żony"

"Gówno" - odpowiadała zawsze, gdy jej nie rozumiałem. Musiałem spać na podłodze. Budziła mnie kopniakami. Moim codziennym obowiązkiem było pucowanie mieszkania. Zabroniła mi otwierać lodówkę, zaczęła dawkować jedzenie - dwie kanapki dziennie.


Był kierownikiem zespołu barmanów w hotelu Ali Baba w Hurghadzie. Był kimś. Najstarszy z rodzeństwa, stawiany za wzór. Nauczył się angielskiego, dobrze zarabiał. Codziennie w białej koszuli robił drinki przy barze. To ona go zaczepiła. - Nie była ładna, ale miała piękne serce - mówił potem.

Odwiedziła go w Egipcie jeszcze dwa razy. Zabrała jego koszulkę. Gdy rozmawiali przez Skype'a, wąchała ją i mówiła: "Kochanie...". Pobrali się w USC w Piasecznie po roku znajomości.

Sąsiadka z góry: - Jakoś we wrześniu zauważyłam, że do Alicji wprowadził się czarnoskóry mężczyzna. Przez trzy miesiące to była wielka miłość. W listopadzie coś zaczęło się psuć. Spotkałam ją kiedyś na klatce, powiedziała: "Miłość minęła, został tylko problem". Wieczorem słyszałam, jak Alicja ze swoim synem i byłym narzeczonym krzyczeli na tego mężczyznę: "Ty skurwielu! Ty chujozo! Ty debilu! Ty kretynie!". On odpowiadał łamaną polszczyzną: "Prose, nie bij, przeprasam...". Potem widziałam, jak skulony siedzi na klatce. Zaczepiłam go. Powiedziałam, że trzeba się zgłosić do ambasady Egiptu, ale uciekł. Bał się sąsiadów.

Sąsiad z dołu: - Coś nie tak było z tą relacją. Widywałem go zimą snującego się po mieście w jesiennych butach, cienkiej kurtce, bez czapki. Trząsł się z zimna. Wyglądał na człowieka, który nie ma domu. Słyszałem, jak Alicja raz wrzasnęła do niego na klatce schodowej: "Idź, wypierdol śmieci!". Kiedyś widziałem, jak jadł suchy chleb ze śmietnika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz