niedziela, 27 lutego 2011

Lampedusa, przyczółek wśród burzy

Od połowy lutego włoska wyspa przyjęła już kilka tysięcy imigrantów, którzy dotarli tam łodziami z Tunezji. Mimo ograniczonych środków, fatalnej pogody i braku politycznego wsparcia mieszkańcy usiłują opanować sytuację. Reportaż z miejsca, gdzie często słychać, że sytuacja jest jak na wojnie.


Gdy się o tym mówi, robi to oczywiście pewnie wrażenie. Ale trudno znaleźć lepsze słowa niż to, że szykujemy się do wojny.

W przypadku Włoch – jedną podobną mają już za sobą – jest to coś w rodzaju drugiej wojny libijskiej (pierwsza z lat 1911-12 zapewniła Włochom panowanie nad dzisiejszą Libią).

Ot taki szyderczy grymas historii, gdy samoloty C-130 gorączkowo przeprowadzają równoległe ewakuacje – wywozi się Tunezyjczyków z Lampedusy oraz Włochów z Trypolisu, bo teraz po obu stronach tego małego zakątka na Morzu Śródziemnym każdy, kto tylko może, rzuca się do ucieczki i ani myśli o powrocie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz